Zastanowiły mnie niedawno komentarze towarzyszące kilku spotkaniom piłkarskim, w których nieustannie się przewijały takie słowa jak "coach, goalkeeper, corner, offside...". Strasznie to irytujące, kiedy w polskie zdania wtrąca się bez przerwy obce słówka. Wydaje się to świadczyć o pewnego rodzaju kompleksach i niższości kulturowej, zwłaszcza że często pada z ust ludzi, którzy czystą polszczyzną powinni dawać przykład.
Przez chwilkę cieszyłem się, kiedy "odkryłem" forum jednej z redakcji piłkarskich, gdzie natychmiast blokowane są konta użytkowników, którzy choćby jeden z wyrazów napiszą z błędem (i niech nie będzie minusem fakt, że zazwyczaj dotyczy to komentarzy krytycznych wobec drużyny będącej gospodarzem owego forum :) ).
I trwałbym w tym swoim zadowoleniu, że nie jest tak źle z naszym językiem ojczystym, aż tu pewnego razu dowiaduję się, że Wrocław to zbyt ciężka nazwa dla obcokrajowców więc miasto zapragnęło się teraz nazywać Wrots-love. Żenujące...
Warto zmieniać nazwisko dla gościa, który często do nas przyjeżdżając próbuje rozmawiać z nami po rosyjsku, ponieważ nie przyjdzie mu do głowy, że kraj o nazwie Polska może mieć polski język?
Pewnego razu reporter spytał spacerująca po Gdańsku afroamerykańską turystkę, czy wie, w którym miejscu na mapie leży Polska? Z rozbrajającym uśmiechem odpowiedziała: "czy ja wyglądam na kogoś, kto wie, gdzie leży Polska?". Faktycznie, nie wyglądała.
Zanim więc zaczniemy udawać kogoś, kim nie jesteśmy, zastanówmy się, czy warto? Bo jeśli Wrots-love, to czemu nie Breslau? Przynajmniej historycznie ładniej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz