O mnie

Moje zdjęcie
Białystok, Podlaskie, Poland
Oficjalnie: Fotografia jest moją własną wizją świata, niekoniecznie niepowtarzalną :) Świata, w którym żyjemy. Kocham OBRAZ, a pamięć jet przecież ulotna. Znajdziecie tu pomysły zarówno moje jak i osób, które spotkacie na fotografiach; a także (nie)zwykłe chwile, po prostu zatrzymane, gdzieś, kiedyś... www.klepacki.pl | zdjęcia ślubne Białystok | fotograf Białystok

wtorek, 21 sierpnia 2012

LowePro Photo Sport 200AW - opinie

Z torbami fotograficznymi rozstałem się dość szybko i nigdy nie mogłem pojąć jak można nosić na sobie takie cholerstwo, tłukące się jak nie z jednej to z drugiej strony i przemieszczające się zawsze tam, gdzie będzie najbardziej przeszkadzało. Dlatego też dość szybko zaprzyjaźniłem się z plecakami fotograficznymi, aczkolwiek sporo czasu minęło zanim dotarłem (bądź zanim wyprodukowano) do plecaka będącego nie tylko przerzuconą na oba ramiona torbą do transportowania sprzętu ale też w pełni przydatnym przyjacielem fotografa. Jako pierwszy w pełni efektywny, zwłaszcza do reportażu, był slingshot ale nie o nim tu mowa ponieważ wciąż czekałem na plecak do wędrówek. Produkt taki ukazał się wreszcie w ofercie firmy Lowepro pod nazwą Photo Sport 100/200 AW i o dwusetce też będzie słów kilka.

 Całość wykonana niestety z dość cienkiego materiału, skutkiem czego najmniejsze krople deszczu przenikają do środka bez oporów jeśli nie zechce nam się zaciągnąć pokrowca (w zestawie), jednak zyskuje dzięki temu na lekkości a problemów z wytrzymałością na razie nie ma. Do środka zmieści się polar, spodnie z membraną (lub ładunek podobnych gabarytów po spakowaniu, różnego rodzaju pierdoły typu portfel czy klucze (w głównej komorze wewnętrzna kieszeń na zamek) i jakieś jedzonko (coś wielkości średniego kurczaka lub niedużego kota :) ). Kurtkę trzeba przytroczyć wówczas pod spodem, ściskając ją ile sił w rękach i walcząc z przykrótkimi trokami, które nie wiedzieć czemu nie mogły być 10-15cm dłuższe. Dodatkowo po bokach umieszczono gumki i pętle do kijków trekingowych oraz z jednej strony elastyczną kieszeń (zmieści się 1,5 litrowa butelka bądź nogi statywu - widziałem różne zastosowania) i pas ściągający.
W oddzielnej komorze zmieścimy 2 litrowy worek na wodę (może nawet trójkę choć nie próbowałem) a wyprowadzoną rurkę bez problemu zamocujemy, żeby nie działała nam na nerwy plącząc się pod ręką :)


W komorze przeznaczonej na sprzęt da się upchać większą lustrzankę (o dziwo nawet z gripem) z podpiętym obiektywem lub jakieś małe lustro z obiektywem podpiętym i drugim w mniejszej kieszonce. Najwygodniej jednak pozbyć się gripu, który jednak komorę wypycha i zabiera miejsce na bardziej potrzebne rzeczy. W szczeliny między komorami da się powpychać filtry, baterie itp. Jeśli ktoś nie nosi kart przy aparacie, odczuje brak kieszonek na takowe, chyba, że zadowoli się kieszonkami w pasie biodrowym.

Zewnętrzna, otwarta kieszeń (ta na froncie plecaka, z krótkim poziomym, szarym paskiem) może pomieścić mapy, czekolady czy cokolwiek innego i płaskiego, włożenie tam jednak grubszego przedmiotu, zwłaszcza, gdy główna komora jest wypchana, graniczy z cudem. Pomyślano nawet o zamontowaniu gwizdka ratunkowego w sprzączce pasa piersiowego. Szkoda, że nie zastosowano systemu nośnego jaki montuje np. Salewa w Summitach (siatka izolująca plecy od plecaka) i że pokrywa komory jest tak rozpaczliwie mała, że   przy pełnym wykorzystaniu głównej komory wraz z kominem zamknięcie umożliwiają jedynie długie paski.
Ogólnie: jest to jak do tej pory najlepszy fotograficzny plecak trekkingowy jaki udało mi się do tej pory zdobyć. 

Wady:
- zbyt cienki materiał; wolałbym cordurę kosztem podniesienia wagi,
- system nośny całkowicie pozbawiony możliwości wentylowania pleców,
- malusieńka pokrywa plecaka (ktoś z większą dłonią będzie miał problem w korzystaniu z umieszczonej tam kieszeni,

Zalety:
- wygodny,
- pojemny,
- przemyślany (aczkolwiek nie do końca) :) a sporo pasków, gumek, troków daje całkiem niemałe możliwości zabrania tego, co potrzebne na jednodniową wędrówkę, aczkolwiek zwiększenie wielkości i pojemności tego plecaka o jakieś 20-25% i usunięcie powyższych wad czyniło by go idealnym... jak na moje potrzeby rzecz jasna :)

Mam nadzieję, że komuś się moja opowieść przyda bo mimo kilku wad (które nie dla każdego muszą się okazać wadami) jest to z pewnością plecak przydatny.

środa, 15 sierpnia 2012

Gra o Tron - czy aby na pewno...?

   Kiedy skończył się wyprodukowany prze HBO ostatni odcinek drugiej serii "Gry o tron", poczułem ogromny niedosyt (podobnie zresztą, jak w momencie zakończenia serii pierwszej :) ). Pomyślałem sobie, że nic to, zaczekam pół roku i obejrzę finał - w końcu na każdy odcinek Władcy Pierścieni czekałem cały rok. Wkrótce koleżanka uświadomiła mnie, że cała saga składa się z ośmiu tomów, więc do zakończenia jeszcze trochę brakuje. Ilość mnie nie zraziła a rzeczona koleżanka udostępniła mi całą kolekcję, której przeczytanie zajęło mi jakiś miesiąc, choć zostałem uprzedzony, że po przeczytaniu ostatniego tomu będę rozczarowany.
Pierwsze co mnie zaskoczyło, to niesamowicie wierna adaptacja książki - tak, tak, zacząłem od pierwszej części, którą dosłownie pochłonąłem. Podobnie było z trzecią, czwartą, piątą... hmm czy aby na pewno z piątą? Dokładnie nie pamiętam ale mniej więcej w połowie coś zaczęło zwalniać. Drugoplanowe postacie zaczęły mieć własne rozdziały a ich "przygody", podobnie jak co chwila rozwijane przez autora drugo, trzecio, czwarto-planowe wątki zupełnie nic nie wnosiły do opowieści. Czytałem jednak wytrwale, choć bezsensowne i banalne uśmiercenie jednej z głównych postaci wraz z niemal całą armią było sygnałem, że "coś tu może nie zagrać" :) I faktycznie, im dalej tym gorzej, trudno było się w niektórych momentach opędzić od myśli, że Martinowi płacono za każde słowo a w ostatnim tomie autor tak się zapętla, że w poszczególnych rozdziałach przypomina dość obszernie historie z rozdziału, który przeczytaliśmy wcześniej. Suma sumarum opowieść "kończy się" zasztyletowaniem jeszcze jednej z naszych ulubionych postaci (choć logika znów zaprzecza temu wydarzeniu i nawet gdybyśmy się wcielili w skórę zamachowców, to trudno było by to zdarzenie sensownie wytłumaczyć) i tym, że... no właśnie - dlatego napisałem "kończy się", ponieważ wraz z ostatnim zdaniem jedyne co w nas zostaje, to przekonanie, że może jeszcze powstać kolejnych osiem tomów, z których nic nie wyniknie. I mimo niesamowitego tempa i wciągnięcia czytelnika w początkowej fazie sagi, po zakończeniu lektury jedyne co mnie trawiło, to poczucie zmarnowanego czasu. Z pewnością nie doświadczyłem uczucia przeczytania dobrej książki. Ktoś to porównał do Władcy Pierścieni - śmiech. Jeśli chcecie przez to przebrnąć, to spróbujcie, choć mam wrażenie, że serial spisze się lepiej. Przeczytać - można, kupić - nigdy!