O mnie

Moje zdjęcie
Białystok, Podlaskie, Poland
Oficjalnie: Fotografia jest moją własną wizją świata, niekoniecznie niepowtarzalną :) Świata, w którym żyjemy. Kocham OBRAZ, a pamięć jet przecież ulotna. Znajdziecie tu pomysły zarówno moje jak i osób, które spotkacie na fotografiach; a także (nie)zwykłe chwile, po prostu zatrzymane, gdzieś, kiedyś... www.klepacki.pl | zdjęcia ślubne Białystok | fotograf Białystok

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt !

Jako że Święta Bożego Narodzenia to również czas wspomnień, więc tak... :) Wszystkiego najlepszego dobrzy ludzie! :)

sobota, 26 listopada 2011

Koncerty Muzyki Filmowej i Dahaca

Wczoraj, w białostockim kinie Pokój, dzięki pomysłowi Grzegorza Sakowicza, miałem niesamowitą możliwość przeżycia Koncertu Muzyki Filmowej w wykonaniu zespołu w składzie: wokal i skrzypce: Jan Dutkowski, wokal: Maciej Bogumił Nerkowski, perkusja: Wojciech Bronakowski, bas: Karol Sypytkowski, klawisze i aranżacja: Max Fedorov i   gościnnie(chyba) na gitarze Grzegorz Kluczyński, były gitarzysta Kasy Chorych.
Niesamowite wykonanie, świetny klimat. Dzięki temu występowi zalatujące PRLem kino Pokój stało się teleportem do pełnego dźwięków, świateł, energii i ciepła świata muzyki filmowej, świata pełnego emocji sączących się z obrazów, które już mogliśmy kiedyś oglądać. Kolejne koncerty dziś i jutro w Warszawie więc jeśli ktoś ma ochotę na zwalczenie tej jesienno-zimowej szaroburej atmosfery jaka panuje za oknem, to nie powinien się zastanawiać ani chwili - ruszcie tyłki i grzejcie na koncert! i niech nie zrazi Was ten plakat, nie ma w tym graniu ani odrobiny żałoby ;)
Kończącym i bardzo mocnym akcentem był występ metalowego zespołu Dahaca. Fajnie, że organizator nie bał się zaryzykować i przedstawił dwie skrajnie różniące się podejścia do muzyki - podobało mi się choć fanem metalu nie jestem, Dahaca ma moc! :)
Tutaj takie moje małe obserwacje. Chociaż organizator zapowiedział, że po właściwym występie i kilkunastominutowej przerwie zaprezentuje część swojego grania zespół metalowy, zdziwiło mnie, że na sali zostały panie w starszym wieku. O ile można im wybaczyć paniczny eksodus już w trakcie pierwszego utworu, to wychodzenie dużo młodszej części publiczności w trakcie koncertu śmiało można nazwać buractwem - miejmy nadzieję, że te obrazy nie zostaną w pamięci wykonawców. Marzy mi się też, żeby takie koncerty po raz kolejny były w Białymstoku organizowane w sali lepiej do tego przystosowanej :)
MAXowy zespole, powodzenia w Warszawie !!! :)


piątek, 11 listopada 2011

Święto Niepodległości

Refleksji kilka listopadowych...
Pierwsze wiadomości przy porannej kawie rozpoczynamy od obrazu młodych Polaków, którzy zapytani na ulicy, jakie święto dziś obchodzimy, zaczynają się śpieszyć bądź są zaskoczeni. Pytanie o autora Mazurka Dąbrowskiego przynosi jakże logiczną odpowiedź: Dąbrowski! :) na podpowiedź dziennikarza, że jednak autorem nie był Henryk a Józef, dziewczę, czując podstęp w pytaniu, zaczyna głośno się zastanawiać: "niemożliwe, to chyba nie był Piłsudski?!" :)
Później piękne uroczystości w całym kraju, kilka demonstracji, do których przyłączają się grupki "kominiarzy" uważających za swój cel życiowy rzucanie w policjantów kamieniami bądź kontrmanifestacje promujące nowoczesność państwa na zasadzie: im więcej gejów i lesbijek w rządzie tym większy postęp. W końcu święte oburzenie dzień wcześniej wywołuje śmiech parlamentarzystów w trakcie przemówienia posła Biedronia. Uwaga: śmiech to przejaw nietolerancji (cokolwiek dziś słowo "tolerancja" oznacza). Przedsmakiem zaś tego wszystkiego jest prezentacja w przededniu święta nowych strojów piłkarskiej drużyny narodowej, której jaśnie oświecony pan Lato zerwał z piersi orzełki, zastępując je tandetnym logo swojego związku, będącego wśród wielu Polaków synonimem korupcji w polskim sporcie i czyniąc jednocześnie z naszych piłkarzy poniekąd swoją nadworną drużynę. 
Przykre w tym wszystkim, że mimo jednak przewagi ducha patriotycznego i coraz większej dumy z naszej historii objawiającej się co roku, zdarzają się przypadki braku szacunku dla ludzi, którzy za Polskę tracili zdrowie i życie. Mamy historię jaką mamy: myślę, że powinniśmy się nią szczycić bo nawet jeśli naszym warcholstwem nieraz zaprzepaszczaliśmy szanse na wielkość, to potrafiliśmy wysiłkiem wielu pokoleń wyrastać na naród niepodległy i dążący do swojej wolności w sposób bezkompromisowy. Pamiętajmy o tym i o tym głośno mówmy; Polska nie jest kolorowa - jest BIAŁO-CZERWONA z ukoronowanym orłem na piersi.

wtorek, 18 października 2011

Palikota i kochających inaczej wojna z krzyżem

Ostatnie dni to wielka wrzawa wokół awanturniczej i bezsensownej walki Ruchu Palikota z krzyżem. Zastanawiające jest w tym wszystkim, jak pod hasłami nowoczesności, równouprawnienia i tolerancji niewielka grupka ludzi, chcąca zaistnieć w przestrzeni publicznej, próbuje narzucić większej części społeczeństwa swoje absurdalne pomysły, powołując się na (w kosmiczny sposób zinterpretowane) fragmenty konstytucji. Wydawałoby się, że człowiek inteligentny (choćby niewierzący) powinien zrozumieć, że kraj, który wyrósł na chrześcijaństwie i któremu krzyż nieodłącznie towarzyszył od momentu wkroczenia na europejskie salony, ma prawo do wyrażania tego symbolu w przestrzeni publicznej, również w obiektach rządowych. Popierający palikotowe ruchawki podają często za przykład laicką Francję, tylko czy akurat ten kraj, który do spółki z Anglią, niedotrzymując wobec Polski zobowiązań sojuszniczych w czasie II wś, utopił ją w stalinowskim piekle, odrywając jednocześnie jej wschodnie rubieże, jest najlepszym przykładem? Może lepiej brać przykład z kraju, gdzie na banknotach widnieje napis "IN GOD WE TRUST"? Gdzie potęga militarna i ekonomiczna oraz rozwinięta demokracja nie nakazuje nikomu wstydzić się własnej wiary? Nawet Francuzi zaczynają się przecież powoli budzić czując na gardłach arabskie zęby - typowy przykład, kiedy chcąc być tolerancyjnymi, pozwalamy gościom narzucać nam ich poglądy i obyczaje. Ludzie chyba zapomnieli, skąd się wzięła tolerancja. Moim zdaniem związki homoseksualne, podobnie jak pedofilia, to patologia - ale je toleruję, czyli nie obrażam i nie opluwam, jednak mam prawo do wyrażania własnej opinii na ten temat. Tolerancja to nieuprzykrzanie życia ludziom żyjącym obok nas w sposób odmienny, o ile nie narusza to naszych norm obyczajowych (nie krzywdzi innych istot, nie obraża naszych wartości) i prawnych. Nie dajmy sobie wmówić, że tolerancja czy równouprawnienie to spełnianie każdej woli garstki oszołomów, którzy czują się "prześladowani". Jesteśmy narodem, którego nikt nie powinien uczyć tolerancji - jesteśmy krajem, w którym niegdyś wielu innowierców znalazło schronienie - jesteśmy krajem bez stosów. Pozwalamy tu żyć innym ale nie pozwalamy sobie woli innych narzucać, bez względu na to czy są to małe grupki czy mocarstwa - tym się między innymi różnimy od innych i również dzięki temu przez wieki nie zatraciliśmy swojej tożsamości narodowej. Nowoczesność to z pewnością nie są adopcje dzieci przez homoseksualistów. Równouprawnienie to możliwość prośby o zawieszenie obok krzyża półksiężyca czy gwiazdy Dawida - (prośby wystosowanej oczywiście przez wyznawcę islamu czy judaizmu, któremu na tym zależy) a nie zrywanie krzyża z naszych ścian !
A Palikot? jak Lepper - dzisiaj jest, jutro go nie będzie; wystarczy że ludzie, w których "potrzeby" akurat w danej chwili trafił zobaczyli, że nic więcej oprócz zwalczania krzyża i aborcji nie ma do powiedzenia. Z tym optymistycznym akcentem życzę miłego wieczoru :)

p.s. a TUTAJ chyba sztandarowy przykład tego, co Ruch P. ma do zaproponowania :)

sobota, 27 sierpnia 2011

Bieszczady

Z Bieszczad(ów) obrazków kilka :)
Jeśli chcesz uciec od zgiełku, to ten rejon Polski wciąż się wydaje najlepszym miejscem; głusza, cisza, ogólne wrażenie improwizacji. Latem strasznie monotonne i senne, jesienią ogniste i wszystko wydaje się przyciągać uwagę. Anioły bieszczadzkie chyba też łatwiej można spotkać jesienią...









poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Godzina W

1 sierpnia 1944r., ostatnia próba obudzenia się z koszmaru wojny i okupacji w niepodległym kraju. Pierwsze i ostanie dni wojny pokazały, iż Polska w czasy II Apokalipsy wkroczyła i wychodziła z niej w osamotnieniu. Wbrew wszelkiemu bełkotowi o bezsensowności Powstania: CHWAŁA BOHATEROM ! Warto wiedzieć i warto pamiętać. Godzina W (wg Lao Che), przystańmy o 17:00

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Paskiem po Litwinach

 Polskie programy informacyjne obiegła niedawno krótka informacja, przypominająca o ciężkiej sytuacji Polaków na Litwie i pojawiających się chyba coraz wyraźniej antypolskich incydentach, jak ten ze zrywaniem polskojęzycznej tablicy z domu w Ejszyszkach czy krążąca w internecie przyśpiewka o mordowaniu Polaków.
   Premier twierdzi, że "Polskę stać jednak na wyrozumiałość wobec Litwy". Tylko czy stać na to Polaków tam mieszkających ??? Jak się okazuje stać nas ostatnio na wiele: na niby-drogi budowane przez Chińczyków, na niby-stadiony budowane jak najtańszym kosztem. Dziwne, bo wydaje się, że krajów bogatszych na takie eksperymenty nie stać. O ile w przypadku budowy można stracić finansowo i odrobinę w oczach Europy, która spojrzy na polskie partactwo z lekkim, ironicznym uśmiechem, to straty moralne, jakie ponoszą Polacy na Litwie będą nie do oszacowania. Przypomnijmy, że mówimy o Polakach, którzy przetrwali mimo potężnej woli zmierzającej do unicestwienia wszystkiego co polskie i wciąż są żywym dowodem i przypomnieniem faktu, że zarówno Wilno jak i Lwów leżą nie po tej stronie granicy co powinny.
   Dlatego też śmiem twierdzić, że Polski nie stać już na wyrozumiałość wobec Litwy.
Gwoli przypomnienia polsko-litewskiej "przyjaźni" krótki utwór Jana Chryzostoma Paska:

"Za coś mię, skurwysynu, kukuć, napastował?
Wszakżem boćwiny w Wilnie nic nie zakosztował,
Bo to świńska potrawa, jeść się jej nie godzi.
Widzę, Litwin a świnia w jednej sforze chodzi:
Świnia, chce li co zwąchać, to chodzi po nocy,
Litwin zaś na rabunek, jakby wybrał oczy.
A toż masz, Litwoś geras(litewski baranie), pamiętaj rabunek,
Gdyś wziął od polskiej szabli po łbu podarunek."

sobota, 25 czerwca 2011

środa, 8 czerwca 2011

looknij przez łindoł na strita...



Zastanowiły mnie niedawno komentarze towarzyszące kilku spotkaniom piłkarskim, w których nieustannie się przewijały takie słowa jak "coach, goalkeeper, corner, offside...". Strasznie to irytujące, kiedy w polskie zdania wtrąca się bez przerwy obce słówka. Wydaje się to świadczyć o pewnego rodzaju kompleksach i niższości kulturowej, zwłaszcza że często pada z ust ludzi, którzy czystą polszczyzną powinni dawać przykład.

Przez chwilkę cieszyłem się, kiedy "odkryłem" forum jednej z redakcji piłkarskich, gdzie natychmiast blokowane są konta użytkowników, którzy choćby jeden z wyrazów napiszą z błędem (i niech nie będzie minusem fakt, że zazwyczaj dotyczy to komentarzy krytycznych wobec drużyny będącej gospodarzem owego forum :) ).

I trwałbym w tym swoim zadowoleniu, że nie jest tak źle z naszym językiem ojczystym, aż tu pewnego razu dowiaduję się, że Wrocław to zbyt ciężka nazwa dla obcokrajowców więc miasto zapragnęło się teraz nazywać Wrots-love. Żenujące...
Warto zmieniać nazwisko dla gościa, który często do nas przyjeżdżając próbuje rozmawiać z nami po rosyjsku, ponieważ nie przyjdzie mu do głowy, że kraj o nazwie Polska może mieć polski język?

Pewnego razu reporter spytał spacerująca po Gdańsku afroamerykańską turystkę, czy wie, w którym miejscu na mapie leży Polska? Z rozbrajającym uśmiechem odpowiedziała: "czy ja wyglądam na kogoś, kto wie, gdzie leży Polska?". Faktycznie, nie wyglądała.
Zanim więc zaczniemy udawać kogoś, kim nie jesteśmy, zastanówmy się, czy warto? Bo jeśli Wrots-love, to czemu nie Breslau? Przynajmniej historycznie ładniej...

czwartek, 12 maja 2011

czwartek, 5 maja 2011

poWielkanocna myśl krótka :)




Święta Wielkanocne sprawiły, że znów spróbowałem uczestniczyć w nabożeństwach. Skutek był taki, że po wysłuchaniu kazania (które do momentu zakończenia cytowania Jana Pawła II było interesujące), poczułem się intelektualnie mniej więcej jak bohaterowie powyższego zdjęcia. To mnie skłoniło do odnalezienia w internecie tego, czego na Podlasiu szukać ze świecą w ręku: Słowa głoszonego przez zakony.
I tak, gdyby ktoś poczuł się podobnie, mogę szczerze polecić poniższe linki: :)

dominikanie
franciszkanie

środa, 20 kwietnia 2011

wtorek, 18 stycznia 2011

Buldog Tuwimem...


coś z cyklu: fajne, nie wiedziałem, że...

...że "Do generałów" Buldoga jest piosenką do słów J. Tuwima. Pomyślałem sobie, że warto przytoczyć (w linku teledysk z youtube:

Julian Tuwim

Do generałów

Warczy, straszy, groźnie ściąga brwi
Byle generalisko, obwieszone gwiazdami.
- Panowie! Przestańcie udawać lwy!
Dowiedzcie się nareszcie, że tutaj - my,
Zamyśleni przechodnie,
My jesteśmy tu generałami!

Nonszalancja, pompa, szlify, szyk,
Tajemnice sztabowe, adiutanci, bale,
Słówko rzuci - i robi się krzyk:
"Dzięku! jemy! panie! gene! rale!"

Śmieszne rzeczy. No bo niby co?
Bierzcie ze mnie przykład: chodzę skromnie,
A mam władzę, panowie, ho-ho!
- Cały wielki świat należy do mnie!

Nie dosłuży się żaden z was
Do tej rangi - Wolnego Poety!
Bóg nie rzuci wam takich gwiazd
Na mundury i na epolety!

Nie powierzy wam żaden sztab
Naszych słodkich i strasznych sekretów!
Nie znajdziecie na żadnej z map
Tajemniczej ojczyzny poetów!

Wam - czerwone wyłogi za rzeź,
Za morderstwo, gwałty i pożogi!
My - do serca nagą rozdzieramy pierś:
Takie mamy szkarłatne wyłogi!

Z armat waszych - pocisków grad
Śmierć i dym zostawia, bomb Miotacze!
Ale życiem i ogniem
Nawet za tysiąc lat
Będą pękać naszych słów kartacze!

Więc przestańcie udawać lwy,
Śmieszni ludzie, obwieszeni gwiazdami.
Pamiętajcie, że tutaj - My,
Zamyśleni przechodnie,
My jesteśmy tu generałami.